sobota, 8 stycznia 2011

Między stronami X - odnalezienie rodziny Hyków

Czyli opowieść wigilijna A.D. 2010

Blog z wielkim rozpędem, od momentu kiedy trafiły w moje ręce albumy w połowie sierpnia, egzystował do października. Z góry założyłam, że będę szukała rodziny do której należą albumy wykopane latem 2010 r. w Gdańsku Nowym Porcie. Zgromadziłam kilku przyjaciół i znajomych chętnych do pomocy przy rozwikłaniu tej historii. Tak do końca, to nikt z wtajemniczonych osób nie wierzył w powodzenie tego przedsięwzięcia.
W między czasie rozchorowałam się na zapalenie płuc spowodowane "siedzeniem" w tych zapleśniałych materiałach.
Znalazł się niezwykle przyjazny i owocny kontakt ze Szkołą Podstawową w Nierośnie k/ Sokółki. To było światełko w tunelu, dzięki któremu się sporo dowiedziałam.
Niestety później, pomimo podejmowania prób poszukiwania "mojej" rodziny wszystko utknęło w miejscu. Ja również odłożyłam "Album Kresowy" na przysłowiową półkę ze względów osobistych. Miałam sporo przygotowanego materiału, ale zaczęłam sama wątpić w to, że kiedykolwiek i jakkolwiek uda się odnaleźć rodzinę i doprecyzować fakty.

Przełom nastąpił w pierwszy dzień Bożego Narodzenia 2010 r. W poczcie mailowej znalazłam kilka obszernych listów od najbliższej rodziny osób uwiecznionych na fotografiach. Wszystkie, bez wyjątku bardzo wzruszające. Te najbardziej od Małgorzaty, córki Fili do której należały te zdjęcia. Mój blog został znaleziony przez „przypadek” w wigilijny wieczór podczas rodzinnego spotkania. Spotkania smutnego, bo Fila odeszła na zawsze zaledwie kilka tygodni wcześniej. Nie zdążyła zobaczyć swoich zbiorów przed śmiercią.
Mi towarzyszyły emocje, które ciężko opisać. Nie śmiem się nawet wczuwać w emocje rodziny.

Nastąpiła gorączkowa wymiana adresów, numerów telefonów. Jeżeli ktoś uważa, że lawina wiadomości jest określeniem pejoratywnym, to w tym przypadku otwarcie temu zaprzeczę. Uzyskałam mnóstwo informacji i słów wsparcia.

Blog zostanie doprowadzony do ostatniego zdjęcia, a jest ich jeszcze wiele do zaprezentowania i opisania. Całość zbioru zostanie przekazana "rodzinie Hyków" w trakcie planowanego spotkania.

Życzę każdemu takiej przygody w czasie i przestrzeni. Historia wcale nie jest nudna i zarezerwowana dla podstarzałych, przykurzonych naukowców.

Jako dodatek dołączam fragment maila od Małgorzaty, w którym wyjaśnia przypuszczalną drogę jaką przebyły albumy jej mamy z kresowej Kamionki Strumiłowej do gdańskiego Nowego Portu:

"Pod koniec wojny Olga została w Kamionce sama z Ireną. Kiedy przesunięto
granicę musiały wybrać: czy zostają w ZSRR, czy przyjąć status
repatrianta. Część rodziny Olgi i Wawrzyńca została, a część stopniowo
wyjeżdżała. Do Przemyśla, Jarosławia, Tarnowa... Ktoś wyjeżdżał, ktoś
dołączał, robiono sobie "grzeczności" i zabierano okazjami części
dobytku z nadzieją i umową, że zostaną odebrane. Tak powędrowało wiele
pamiątek rodziny Hyków - np. z jedną z ciotek. Na koniec, do wagonu w
Kamionce, którym pojechała do Lwowa Irena, zostały załadowane meble,
ubrania, reszta dokumentów. Olga została sama w pustym domu i miała
dołączyć następnego dnia. W nocy dostała wysoka gorączkę. To był
tyfus... Nigdzie nie pojechała, a zrozpaczona Irena, nie dowiedziawszy
się co z matką, musiała jechać dalej, bo straszono, że młodych już
później nie wypuszczą. Jechawszy sama, zdesperowana nie "upilnowała"
wszystkiego. Kiedy dojechała w umówione miejsce, ciotki już nie było.
Pamiętam, że mówiono, iż wyjechała do kogoś (syna?) nad morze i, o ile
pamiętam, Irena szukała później "namiaru" w Sopocie. Ale pod wskazanym
adresem już jej tam nie było. Nigdy się nie odnalazły. Szkoda, że nie
było wówczas Internetu. ;-)
W ten sposób zaginęły nie tylko albumy rodzinne, ale i ukochana
mandolina naszego taty. Nigdy nie odżałował jej straty. Może też gdzieś
tam leży...?"


Drzewo genealogiczne rodziny Hyk, opracowane na podstawie informacji otrzymanych od Małgorzaty:




*Przerywaną linią oznaczono "przyszyte" dzieci Fili, które wychowywała od małego, i które do końca życia były z nią bardzo związane.

Wszystkim Wam z całego serca dziękuję.

Opracowanie graficzne drzewa genealogicznego Alex Masłowski

5 komentarzy:

  1. W drzewie genealogicznym jest błąd - Włodzimierz urodził się w 1909 r /a nie jak podano w 1903/.

    PS. My również z całego serca dziękujemy Pani i Pani Przyjaciołom za tak ogromne zaangażowanie i poświecenie związane z "reanimacją" zapleśniałych fotografii oraz dostarczeniem nam tylu wzruszeń i wspomnień rodzinnych. Bardzo ..... bardzo dziękujemy. -J.

    OdpowiedzUsuń
  2. Dzięki za czujność. Już poprawiliśmy.

    Mam nadzieję, że jeszcze tych emocji Wam trochę dostarczę :)

    OdpowiedzUsuń
  3. po prostu burza emocji!!! to niesamowite a babcia Fila ostatnio mi się przyśniła taka uśmiechnięta...
    pozdrawiam Wnuczka Teofili Paulina

    OdpowiedzUsuń
  4. Paulinka nie uwierzysz... mi też sie przyśniła babcia ciocia Fila...
    Agata

    OdpowiedzUsuń
  5. A ja chciałabym nawiązać do maila przysłanego przez Małgorzatę i dorzucić parę faktów. Olga przezwycieżyła chorobę i ostatecznie przyjechała do Polski, gdzie od dawna były jej wszystkie dzieci. Do końca życia mieszkała z Filą i jej rodziną. Niestety nigdy już nie odwiedziła Kamionki Strumiłowej. - J.

    OdpowiedzUsuń